Dzisiaj swiatecznie ale na zewnatrz. Budze sie ja rano do pracy a tam bialo ,wszystko sniegeim zasypane.Nie powiem ,ze zawalone jak w Polsce ale bialo. Zabieram sie do samochodu ,pakuje swoje 4 litery i jade.Juz za zakretem mialam mieszane uczucia.Srodek miasta ,na ulicach slisko ,sama szklanka no ale jade. Do pracy mam jakies 6 mil w gory. I mysle zajade czy nie? Przez miasto jakos przejechalam ,ale piaskarki zadnej ,zadnej soli nic.Wjezdzam na gory a moj samochodzik sie buntuje.Kola sie obracaja ,snieg wali jak z dmuchawy, jedno co dobre ze klima dziala w samochodzie to niezamarzne ehhehe. No i w polowie drogi musialm zawrocic .Wiekszosc samochodow zawracala niedalo sie podjechac pod stroma gore .CZyli dzien wolny dzisiaj .Zawrocilam i jechalam powolutku .Gdzieniegdzie samochody staly na poboczu ,ludzi niet. Ale mi jakos sie udalo. Wrocilam do domu i tak mysle na chodniku pelno sniegu ,sasiedzi jeszcze spia ,to za miotle i odsniezylam caly chodnik swoj i sasiadow na calej ulicy.Jak myslicie,beda mieli niespodzianke hehehehehe?